Heckert przeciwny hegemonii. Płachecki: to tak nie idzie. Węglewski: głosujemy!
Przed ustaleniem porządku obrad 42 sesji Rady Miasta i Gminy Szamotuły, opozycyjny radny Łukasz Heckert, złożył wniosek o zmianę porządku obrad. Propozycja radnego dotyczyła rozbicia zaproponowanej przez burmistrza Włodzimierza Kaczmarka zmiany w uchwale budżetowej na 2022 r. na cztery części.
Uchwała budżetowa – jest to uchwała gminy, podejmowana zazwyczaj pod koniec roku. Każdego roku w grudniu, radni otrzymują od burmistrza projekt uchwały na rok następny. Na tym etapie radni mogą proponować i poprzez głosowanie wprowadzać do projektu poprawki. Po ostatecznym podjęciu uchwały na rok następny (np. w grudniu 2021 r. na 2022 rok) zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, radni teoretycznie nie mają już możliwości proponować poprawek. Teoretycznie…, bo ostateczną wolę i tak wykazuje burmistrz, który może wsłuchiwać się w głos Rady.
Burmistrz strażnikiem budżetu
Nie oznacza to jednak, że uchwalonego pod koniec roku budżetu gminy, nie ma możliwości zmiany w trakcie trwania roku budżetowego. Takie rozwiązanie byłoby absurdem. Jednak jak wspomniano, możliwość taka leży w wyłącznej gestii burmistrzów, wójtów, prezydentów miast. To właśnie oni, jako władza wykonawcza ponoszą pełną odpowiedzialność za wykonanie budżetów i inicjowanie zmian w uchwałach budżetowych, jest ich wyłącznym prawem i przywilejem. Choć ostatecznie i tak Rada akceptuje proponowane zmiany, to jednak inicjatywa należy do burmistrza.
Łukasz Heckert niezadowolony.
Opozycja w tej kadencji, nie po raz pierwszy wyraziła niezadowolenie i zwróciła uwagę na to, że wszelkie zmiany w uchwale budżetowej głosowane są nazwijmy to „hurtowo”. Czyli pomimo wielu proponowanych zmian w budżecie, zatwierdzenie ich odbywa się w jednym głosowaniu. Pierwszym radnym, który zwracał w tej kwestii swoje uwagi już na początku obecnej kadencji, był radny Paweł Łączkowski.
Zdaniem radnego Łukasza Heckerta – wyrażonym podczas 42 sesji Rady – projekt uchwały autorstwa burmistrza Włodzimierza Kaczmarka, wprowadzający poprawki do budżetu na 2022 r. powinien być podzielony przynajmniej na cztery części. Łukasz Heckert uważa, że radni są stawiani w sytuacji, gdzie w jednym głosowaniu, muszą wyrazić swoje zdanie dotyczące kilku, a w niektórych przypadkach nawet kilkunastu zmian budżetowych.
Za, czy nawet przeciw?
W pewnym sensie można zgodzić się z opozycją, bo jak uzasadniał Łukasz Heckert, on sam nie ma nic przeciwko zmianom budżetowym dotyczącym np.: dodatku węglowego, czy osłonowego. Ale nie podoba mu się sytuacja wrzucania wszystkich zmian do przysłowiowego jednego wora, kiedy w jednym głosowaniu radni muszą się wypowiadać na temat powyższego, łącznie ze zmianami którym są przeciwni. Łukasz Heckert wyraził negatywną opinię na temat niektórych zmian i wymienił: dokapitalizowanie spółki miejskiej ZGK, zaciągnięcie przez gminę 8 mln zł. kredytu. W związku z powyższym w trakcie sesji radny zaproponował przerwę w obradach, tak aby burmistrz miał czas na przygotowanie czterech projektów uchwał zmieniających jedną uchwałę budżetową na 2022 r. tak aby każdy radny mógł z czystym sumieniem zagłosować, za lub przeciw konkretnym zmianom.
Przewodniczący Rady Marian Płachecki skrytykował pomysł Heckerta.
Pomysł radnego Łukasza Heckerta skrytykował przewodniczący Rady Marian Płachecki. Zanim to się stało, udzielił głosu radcy prawnemu Urzędu Przemysławowi Czaczykowi, który poinformował radnych, że inicjatywa zmian w budżecie leży w wyłącznej gestii burmistrza, który skonstruował propozycję zmian w ten sposób i w takiej formie ten projekt uchwały musi być przez Radę procedowany. Marian Płachecki dodał, że jego zdaniem jedynym wyjściem z tej sytuacji, jest złożenie wniosku przez Łukasza Heckerta o wykreślenie punktu dotyczącego głosowania nad uchwałą budżetową z porządku obrad. Jak mówił Marian Płachecki, ogłoszenie przerwy w obradach jest niemożliwe, bo to nie jest takie proste, żeby burmistrz podzielił projekt uchwał na cztery części. To nie idzie tak zrobić tłumaczył przewodniczący Rady.
Zabrakło dobrej woli
Łukasz Heckert stwierdził, że może złożyć wniosek o wykreślenie punktu z porządku obrad, ale miał wątpliwości, czy to przyniesie zamierzony skutek. Chodziło mu o to, czy w przypadku zniesienia uchwały z porządku obrad i przeniesieniu głosowania w czasie, burmistrz Włodzimierz Kaczmarek wykaże dobrą wolę i zastosuje się do prośby opozycji. „Doskonale wiecie, że wszystko zależy od burmistrza” odpowiedział Marian Płachecki, po czym wniosek Łukasza Heckerta uznał za bezzasadny i odmówił jego głosowania. – Nie ma (przyp. red.: możliwości) żeby to rozbijać, bo to nie idzie – uciął dyskusję Marian Płachecki. Burmistrz Szamotuł nie odniósł się do sprawy na bieżąco i przemilczał propozycję opozycji.
W trakcie dyskusji głos zabrał jeszcze radny Platformy Obywatelskiej Bartosz Węglewski, który nie zrozumiał kontekstu wniosku Łukasza Heckerta i ponaglał, aby głosować projekt uchwały bez zmian, bo jest w nim dodatek węglowy, a ludzie nie mają pieniędzy.
Czy to jest tak, że nie idzie?
Gdyby po stronie władzy wykonawczej nie zabrakło dobrej woli, przewodniczący Rady mógłby ogłosić np. 24 godz. przerwy w obradach, aby burmistrz mógł przygotować projekty uchwały zgodnie z propozycją radnych opozycji. Po wznowieniu obrad, przewodniczący na wniosek burmistrza, mógłby poddać pod głosowanie propozycję zmiany porządku obrad i dodać w miejsce wcześniej proponowanej jednej uchwały, projekty czterech oddzielnych uchwał zmieniających uchwałę budżetową. Co by to dało? Wbrew pozorom bardzo dużo. Byłby to nie tylko komfort dla radnych, którzy zmuszeni są do głosowania „w jednym worku” wszystkich zmian w budżecie. Ale też wyborcy, którzy na bieżąco śledzą działalność radnych, nie byliby pozbawieni wglądu w rzeczywiste poglądy poszczególnych radnych, na temat konkretnych propozycji zmian budżetowych.
Sprawny fortel, ale czy elegancki w stosunku do mieszkańców?
No i w ten sposób mamy sytuację, gdzie będący przeciwko niektórym zmianom np. radny Łukasz Heckert, głosuje za zmianami zawartymi w jednej uchwale, choć niektórym tym zmianom jest przeciwny. Ale jak sam podkreśla: musi głosować za, bo nie sprzeciwia się np. wypłacie dodatku węglowego. Czyli de facto mamy do czynienia z komicznym przykładem, wprost z naszego samorządu: „jestem za, a nawet i przeciw”. Trochę to wstyd dla Szamotuł, niestety.
Fortel „jednego worka” nie działa tylko na jednego radnego opozycji – Pawła Łączkowskiego, który ma swoje zdanie, jeśli się z czymś nie zgadza, konsekwentnie przy głosowaniach w takiej sytuacji np.: nad uchwałami budżetowymi, wstrzymuje się od głosu.
Podsumowując: w sytuacji, kiedy burmistrz Szamotuł Włodzimierz Kaczmarek i tak ma przewagę w Radzie, co daje mu wygraną w każdym głosowaniu, rozbicie zmian w budżecie na kilka uchwał, tak aby wyborcy nie byli pozbawieni wyrabiania sobie opinii o pracy radnych, naprawdę jest takie trudne, jak przedstawia to Marian Płachecki? Tak trudno odpuścić?