Miała poprawić bezpieczeństwo. Prowadzi na plac manewrowy dla TIR-ów.
Najbardziej kontrowersyjna inwestycja w Szamotułach ostatnich lat – kładka dla sąsiadów radnego, ułatwiająca im wygodne przejście do sklepu po zakupy, na którą składa się cała gmina – miała m.in. poprawić bezpieczeństwo dzieci zmierzających do pobliskich szkół. Miała, bo de facto prowadzi na plac manewrowy dla TIR-ów.
Absurd bezpieczeństwa
Potencjalne dziecko, aby przedostać się do szkoły, ma przed sobą do pokonania wspomniany plac manewrowy, dwa ruchliwe parkingi przed sklepami, oraz podjazd do dystrybutorów stacji benzynowej – zlokalizowanej między tymi parkingami. Kto takiego dziwoląga bezpieczeństwa wymyślił? Pyta pan Andrzej Nowak – mieszkaniec gminy Szamotuły. Przedwczoraj – co prawda w godzinach wieczornych ale jednak – w miejscu, gdzie ma być zlokalizowane zejście z kładki, utknął TIR – informuje nas Pan Andrzej.
Mój rozmówca słusznie wskazuje, że wg projektów załączonych do ogłoszonego przez gminę przetargu na budowę kładki, jej zejście ma wychodzić na plac manewrowy, wprost pod koła manewrujących tam TIR-ów, które dostarczają towary do pobliskich supermarketów. Czy to ma być poprawa bezpieczeństwa? Kto stoi za pomysłem budowy tego „bezpiecznego” dziwoląga – pyta Pan Andrzej.
Rozstrzygniecie przetargu niebawem.
10 listopada br. Urząd Miasta i Gminy Szamotuły ogłosił przetarg pn.: „Budowa kładki nad rzeką Samą na ulicy Zamkowej w Szamotułach”.
Otwarcie ofert nastąpi 29 listopada 2022 r. a na budowę przeznaczono blisko pół miliona zł. O tę inwestycję zabiegał mieszkający w pobliżu kładki radny Bartosz Węglewski. To właśnie on przekonuje, że kładka ma poprawić bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców gminy, w tym głównie najmłodszych. Niestety społeczeństwo nie jest głupie. Wśród mieszkańców i w mediach lokalnych, utrwaliła się już spójna opinia, że kładka jest wymysłem i ma być „kiełbasą wyborczą” radnego, zrealizowaną za pieniądze wszystkich podatników.
To już druga kładka w tym miejscu – na tej przeprawie przez rzekę Sama. Pierwsza znajduje się po drugiej stronie ulicy. Ale jest mniej wygodna – uważają sąsiedzi radnego.
Kilkanaście miesięcy temu, podczas jednej z komisji, radny Łukasz Heckert dopytywał o lokalizację kładki i przestrzegał przed umiejscowieniem jej w tym miejscu. Dziś przypomina, że wtedy nikt nie chciał go słuchać, a samym tematem kładki jest już tak zmęczony, że tego absurdu nie chce nawet komentować.