Szamotuły pamiętniki 1945. Z pamiętnika dziadka Jana Rudzkiego…
(…) Bezpańskie psy kręciły się po Rynku i ulicach i szukały żeru. Dziś było zupełnie wyraźnie detonacje pocisków artyleryjskich słychać.
Szamotuły pamiętniki
Piątek 26 stycznia 1945 r.
Dziś było w mieście trochę niewyraźnie. Ojciec, który się na tych rzeczach trochę chciał znać, upominał mnie kilka krotnie. Krótko przed obiadem ustawiły się na Rynku działa zmotoryzowane artylerii. Ludność cywilna, oczywiście polska, ponieważ Niemców, pozostało zaledwie na lekarstwo – co do ilości – była przez żołnierzy upominana, by się po Rynku i ulicach nie szwędała.
Moja matka pakowała się na dobre. Ja moje drobiazgi takie popakował i udałem się do cioci Władzi na ulicę Kościelną 13. Było to już po obiedzie. Mama także do cioci przybyła. Pomiędzy godziną 6-tą a 7-mą. Wieczorem i ojciec tam przybył.
Chwilę później matka w towarzystwie ojca, udali się ulicą Kościelną, w kierunku naszego kościoła, na ulicę Kapłańską. aby koło ratusza na Rynek się dostać i południową stroną Rynku do mieszkania – rodzice szli okrężną drogą, ponieważ na północnej stronie Rynku, dużo niemieckich żołnierzy było i ojciec to wiedział.
Gdy rodzice koło kościoła byli – t.j. jakieś 100 metrów uszli – rozpoczęto strzelaninę. Tak w tym ogniu dostali się do domu. Gdy w domu już byli, szła strzelanina – karabinowa – na dobre. Ja u cioci miałem trochę strach, a może nie był to strach, lecz brzuch mnie bolał.
Wieczorem około dziesiątej strzelanina już dawno ustała. Przybył ojciec z Panem Nowakiem – naszym sąsiadem – do cioci. Czerwonoarmiści zdobyli Szamotuły. Ojciec z Panem Nowakiem zabrali mnie do naszego mieszkania z czego się bardzo cieszyłem. Tego wieczoru rozpoczął śnieg prószyć. Około północy udałem się z matką na spoczynek. Ojciec czuwał do 3-ej rano po czym się tez położył.
Szamotuły pamiętniki
Sobota 27 stycznia 1945 r.
W sobotę oglądałem na Rynku tych pięciu poległych żołnierzy niemieckich, których nocą śnieg trochę przykrył i dwa końskie trupy i żołnierza niemieckiego przy ulicy Wronieckiej.
Bardzo dużo składów było zdemolowanych, mieszkań jeszcze więcej. Te składy i mieszkania były nie przez działania wojenne, tylko radzieckich żołnierzy i przez cywilów Polaków przemocą otwierane. Popękanych szyb było nie do policzenia. Trzy budynki w Rynku i jego bezpośredniej bliskości, były przez pociski artyleryjskie uszkodzone. W sobotę też zachodziło plądrowanie składów i mieszkań na wielką skalę. Jednym słowem wielkie zniszczenie.
Kilka osób cywilnych zostało w piątek podczas tej strzelaniny rannych i jeden śmiertelny przypadek. Tej soboty też słyszeliśmy ciężką detonację. Lotnik miał w pobliżu sierocińca przy ulicy Lipowej bombę rzucić. Lecz nie widziałem tego leju.
Szamotuły pamiętniki
Niedziela 28 styczeń 1945 r.
W południe trzynaście stopni mrozu i śnieg prószył …
łaaau! jaka to piękna pamiątka