Temat dzikich wysypisk śmieci powraca jak bumerang, ale to miejsce to nie to samo. Co je wyróżnia?
Tych zdjęć nikt z mieszkańców gminy Szamotuły wolałby nie oglądać. Ale odwracanie głowy, unikanie tematu, nie załatwi sprawy. Przed faktami nie uciekniemy. A fakty są takie, że kierowcy TIR-ów przy drodze do Poznania urządzili sobie śmietnik, który jest wstydem dla nas wszystkich. To nie jest skandaliczne zachowanie jednego z nas. To bezczelne postępowanie ludzi, którzy z naszym miastem nie mają nic wspólnego – są tu tylko przejazdem.
Opony puste butelki, puszki, opakowania po oleju i środkach chemicznych, plastikowe elementy samochodu to za mało. Nawet butelki z moczem i pojemniki z ludzkimi odchodami. Taki stan zastać można przy drodze Szamotuły – Poznań, na leśnym parkingu w zatoce, tuż przed granicą gmin Szamotuły i Rokietnica – pomiędzy Pamiątkowem i Cerekwicą.
Nawet jeśli Zakład Gospodarki Komunalnej chciałby zrobić z tym porządek, jest to niemożliwe. Wszystko wina – chorych moim zdaniem – narzuconych przez polityków z Warszawy – przepisów dotyczących gospodarowaniem odpadami. Wszyscy wiemy, że śmieci należałoby zebrać i umieścić w odpowiednim miejscu, ale właśnie te idiotyczne przepisy na to nie pozwalają. Bez odpowiedniego zezwolenia nie można tego ruszyć – tłumaczy Marek Pawlicki przewodniczący Komisji Komunalnej Rady Miasta i Gminy Szamotuły.
Im dalej w las tym ciemniej
Przepisy o których wspomina radny i zarazem kierownik ZGK Szamotuły, Marek Pawlicki chyba faktycznie idiotyczne, bo okazuje się, że nawet jeśli ktoś chciałby posprzątać teren w czynie społecznym, to grozi mu za to wysoka grzywna. Do tego jeszcze nie wystarczy pozbierać, „czyścioszek” musiałby za segregację i utylizację odpadów zapłacić.
Droga do Poznania to droga wojewódzka. Jej administratorem i zarazem odpowiedzialnym za utrzymanie czystości w pasie ruchu jest Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich w Poznaniu. Pracownicy WZDW rozkładają ręce. Odpady teoretycznie nie znajdują się w pasie drogowym.
Faktycznie, żeby wykonać zdjęcia trzeba wejść niewiele – parę metrów w las. A im dalej w las, tym śmieci więcej. I co ważne, ten teren nie należy już do pasa drogowego. Słusznie pytamy, wiec do kogo? Pada odpowiedź: do Lasów Państwowych, osób prywatnych, spółek prywatnych, albo Bóg jeden wie, do kogo jeszcze.
Nie sprawdziliśmy. Im dalej szliśmy w ten temat, tym robiło się ciemniej. Politykom z Warszawy, rządzącym, polecamy zastanowić się nad przepisami, które wprowadzają.
(red)